Zdjęcia wyrobów umieszczone na stronie internetowej są wykonane osobiście przez Sławomira Dereckiego i są jego własnością.

Złotnictwem zajmuję się od 1977 r. Od okresu szkoły podstawowej, przy ul. Zielińskiego we Wrocławiu,  interesowałem się minerałami, kosmosem i archeologią. Kreuję  biżutertię, która jest wyjątkowym efektem twórczego połączenia zawodowych umiejętności z osobistymi zainteresowaniami.

Przez 8 lat byłem członkiem komisji egzaminacyjnej przy Izbie Rzemieślniczej we Wrocławiu egzaminującej czeladników i  badaczmistrzów w zawodzie złotnika.

Jestem również członkiem Bractwa Rzemiosł Artystycznych.

Ja, jako świeżo upieczony słuchacz Akademii Sztuk Pięknych w stolicy Dolnego Śląska, zafascynowany stylem „wrocławskiej kreski”. W tym czasie interesowałem się grafiką, rzeźbą i ceramiką, od której zaczęły się moje kontakty z Akademią.

Okres młodzieńczego buntu. Sprzeciwiam się sztywnym regułom narzucanymi w sztuce i w branży jubilerskiej!!! Wyrazem tego jest widoczna na szkicach zaciśnięta pięść i złość w oczach.

Już jako uczeń szkoły podstawowej przy ul. Zielińskiego we Wrocławiu prowadziłem  małe warsztaty dla grupy uczniów zainetesowanych złotnictwem. Pierwsza połowa lat 80-tych, zdjęcie warsztatowe, walcowanie złota. W tle widać degestorium (metalowa szafa, w której przeprowadzało się skomplikowane procesy chemiczne obróbki złota, a które musiał posiąść każdy czeladnik, czasem była to tytaniczna praca). Obecnie ze względów ekologicznych i zdrowotnych takie procesy są już zakazane na terenie miasta (kwas siarkowy, kwas azotowy i najsilniejsza woda królewska, która była w stanie rozpuścić złoto). Dzisiejsze walcarki, o ile są używane, napędzane są silnikiem.

Koniec lat 70-tych ubiegłego stulecia. Siedzę przy stole jubilerskim i lutuję koronę pierścionka. Palnik w lewej, pęseta z pelką lutu w prawej dłoni. Po prawej wymodelowana ceramiczna czaszka przeznaczona na rozżarzone węgielki stanowiące podstawę jednorazowej konstrukcji do lutowania biżuterii.

Odlewanie wyrobu jubilerskiego poprzez wywołanie sztucznej grawitacji przy pomocy ręcznej wirówki. Taki sposób odlewania wymagał dużej zręczności i jeszcze większej siły. Pierwsze próby wykonywało się z kubkiem wypełnionym po brzegi wodą, tak aby w trakcie wirowania woda nie wylewała się z naczynia. Była to technika odlewnicza stosowana już w starożytnej Babilonii.

Zdjęcia nadgryzione zębem czasu i mojego psa.

Początek lat 80-tych, topienie złota w kokilii (stalowy kielich a w nim forma odlewnicza zatopiona w specjalnym gipsie odpornym na wysokie temperatury). W ówczesnym czasie niewiele pracowni jubilerskich w Polsce stosowało technikę traconego wosku.

Kokila ze stygnącym złotem, w której znajduje się już odlany wyrób.

Mój pies, sprawca zniszczeń. Jak tu się na takiego gniewać?

Mój pierwszy pierścień wykonany pod nadzorem mistrza szkolącego.
Październik 1977 r.

Dostałem do wyboru kilka wzorów pierścionków, które chciałbym wykonać. Kierując się swoim poczuciem piękna wybrałem wzór tzw. galeryjka piłowana. Po 40 latach wzór znalazłem w katalogu greckiej biżuterii. Już w młodości intuicyjnie wybierałem wzornictwo greckie i rzymskie.