W kuźni Hefajstosa
Niekiedy rodzi się pomysł który nie daje spokojnie spać.
Obrazy piętrzą się w głowie pomrukując jak niespokojny wulkan,
czekają by w rozbłysku iskier i huku młotów ukazać się światu.
’Wartości’
Jak Feniks z popiołu, spalenia, zniszczenia.
Jak diament z pożogi; kimberlitu łona.
Jak z pieśni zrodzona idea.
Tak pamięć… wspomnienie odrodzi
dla przyszłych pokoleń.
W opowieści
Bo tylko chrzest ognia zachowa wartości.
Ponadczasowe
Najnowsze dzieło, wyjątkowa obrączka z brylantem ,dotykiem opowieści i odciskiem historii, wprost z kuźni wrocławskiego jubilera.
Feniks według mitu zrodził się z płomieni. Odradza się z nich w nieustannym cyklu nieśmiertelności, nierozerwalnie związanej ze swoją przeciwstawnością – destrukcją. Artefakt który niedawno do mnie trafił miał z nim wiele wspólnego…
Niepowtarzalny, ręcznie szlifowany, stary brylant przekazywany był w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Zmieniał wielokrotnie oprawę i przeznaczenie, stanowiąc wyjątkową, rodzinną pamiątkę. Od pierścionka zaręczynowego, przez ślubny prezent, po wspomnienie dla przyszłych pokoleń, przechodził z rąk do rąk zachowując w migotliwych fasetach dziesiątki rodowych opowieści.
Przedmiot trafiający na ’złotniczy stół’ zyskuje gdy ma kontekst, nie jest anonimowy, posiada historię. Pozwala to jubilerowi wpisać się w kolejnym rozdziale jego istnienia, tak też było z tym wyjątkowym kamieniem, który pozwolił mi zrealizować pomysł nietypowej obrączki, inspirowanego kuźnią greckiego boga Hefajstosa, patrona ognia, kowali i złotników, według mitologii mającego swą siedzibę wewnątrz wulkanu – matki diamentów.
Niezwykle otwarta na interpretację twórczą pani Ewa poprosiła o oprawienie dużego brylantu 0.87ct. Na podstawie szlifu „Stary Amsterdam” oceniłem jego okres oszlifowania między rokiem 1830 a 1850, co było zgodne z datowaniem wskazanym mi przez właścicielkę. Klejnot ten był przekazywany w rodzinie z pokolenia na pokolenie od dwustu lat. Ręczne wykonanie oryginalnego pierścienia, w który wkomponowałem ten piękny brylant, było dla mnie prawdziwym wyzwaniem w tworzeniu biżuterii.
Jak Feniks z popiołu, z wnętrza kowalskiego paleniska wyłania się najnowsze rękodzieło wrocławskiego jubilera artysty – niezwykle oryginalny, całkowicie inny, pierścień z diamentem.
Obrączka (szyna) wykonana została, w mojej kuźni we Wrocławiu, z meteorytu Morasko skuwanego na wzór stali damasceńskiej, całość wyprofilowana została na rozgrzanym do czerwoności ryglu by uniknąć zbyt szybkiemu wychłodzeniu (odpuszczeniu) materiału. Przez młotkowanie powierzchnia zyskała unikatową fakturę. Wykorzystanie do oprawy srebrzysto – szarawego meteorytu nie jest przypadkowe. W sercach komet, przez miliony lat kształtują się mikro-diamenty które później możemy odnaleźć w gwiezdnych okruchach rozświetlających nocne niebo. Oprawa pięknego brylantu (cerga w formie koronki) wykonana została ze złota, metodą wosku traconego. Pozwoliło to ukształtować ją na wzór strumieni lawy wypływających ze stożka wulkanu – mitycznej kuźni Hefajstosa. Całość wymagała powolnego chłodzenia w gorącym popiele by ustabilizować całość pozbawiając wewnętrznych naprężeń.
Hefajstos (starogrecki. Ἥφαιστος Hephaistos, łac. Vulcanus)
Syn Zeusa i Hery. Był uważany za najpracowitszego z Greckich bogów a zarazem za porywczego i wybuchowego, stąd od łacińskiego odpowiednika jego imienia powstała nazwa ”wulkan”. Uważany był za samotnika. Stronił od wystawnych przyjęć na Olimpie, wolał spędzać czas w swojej kuźni na wyspie Lemnos (lub wg innej wersji – wewnątrz Etny). Boski kowal pracował dniem i nocą, wykuwając przecudne artefakty, naprawiał rydwan słońca, kuł pioruny dla Zeusa. Parał się również płatnerstwem tworząc najświetniejsze tarcze, miecze i zbroje. W wolnych chwilach zajmował się szlachetną sztuką złotnictwa, jego precjoza charakteryzowały się odmiennością, pięknem i misternym wykończeniem.
Do najsłynniejszych jego dzieł należą: berło i tarcza Zeusa (Egida), zbroja i oręż Achillesa, trony na Olimpie, wóz Heliosa, strzały Amora (Erosa), naszyjnik Harmonii. Wykonał też Talosa – olbrzyma z brązu strzegącego brzegów Krety.
Hefajstos. Źródło: wikipedia.org
W młodości wplątał się w spór między rodzicami, stając w obronie matki (Hery) rozgniewał ojca, który zrzucił go na ziemię. Jego upadek podobny był do pędzącego meteorytu. Spadł na wyspę Lamnos łamiąc nogi, przez co pozostał już na zawsze kulawy. Zaopiekowała się nim morska bogini Tetyda, lecząc go w swoim domu z korala. Wracając do zdrowia wyrabiał cudowne ozdoby: naszyjniki, naramienniki, pierścienie, sygnety, diademy… podobne fragmentom muszli czy korali wyrzucanych na brzeg morza. W podwodnej gościnie pozostawał przez dziewięć lat. Dopiero Dionizos sprowadził go z powrotem na Olimp. Ojciec chcąc wynagrodzić dawne krzywdy dał mu za żonę najpiękniejszą z bogiń – Afrodytę. Ta, niestety często zdradzała kulejącego małżonka.
Hefajstos był patronem sztuki kowalskiej, rzemiosła i ognia. Miłował ludzkość ucząc ją obróbki metalu i tworzenia dział sztuki. Niektórzy, jemu właśnie przypisywali sprowadzenie pierwszego żelaza pod postacią meteorytu… Czczono go szczególnie na wyspie Lenos gdzie w wulkanie (czynnym do czasów Aleksandra Wielkiego – obecnie uśpionym) miał mieć swą kuźnię. Kłęby dymu wydobywające się ze szczytu góry świadczyły o jego pracy.
Ku jego czci w październiku w Atenach, obecnej stolicy Grecji, odbywało się święto Chalkeje, oraz lampadoforie – bieg z pochodniami który stał się inspiracją do nowożytnego biegu ze zniczem olimpijskim (w starożytności ogień na igrzyska zapalany był na miejscu).
Słowiańskim odpowiednikiem Hefajstosa był Swaróg/Raróg.
Feniks rodzący się przez oczyszczające zniszczenie stanowi inspirację najnowszego dzieła ze złotniczej kuźni.
By stworzyć wyjątkową biżuterię z meteorytu wykorzystuję przedmioty z duszą, historią… Nadaję im nową funkcje i nowe życie.
Pamiątkowy szparóg otrzymany w darze od górala z dziada-pradziada, artysty kowala Stanisława Gąsienicy Byrcyna, pomaga w stworzeniu niepowtarzalnej obrączki.
Rozgrzana do czerwoności damasceńska obrączka z meteorytu Morasko i żelaza dymarkowego zaczyna przybierać kształtu na kowalskim szparogu, prezencie od artysty kowala, Stanisława Gąsienicy Byrcyna.
Pierścień jakiego jeszcze nie było zaczyna nabierać kształtu pod uderzeniami kowalsko-złotniczego młota.
Rozgrzana do czerwoności damasceńska obrączka zostaje wyprofilowana w specjalnie do tego wykonanym czółenku.
Nowy projekt artystycznej biżuterii z kuźni wrocławskiego jubilera formowany na zabytkowych narzędziach.
Stara, kowalska babka musiała zostać przystosowana do nowej funkcji – formy dla nietypowej obrączki.
Formowanie obwodu to kluczowy moment powstania damasceńskich obrączek, pozwala ujawnić ewentualne skazy materiału.
Nowo tworzonej obrączce z płomieni paleniska przygląda się Grecki bóg Hefajstos, patron ognia, kowali i złotników, według mitologii mający siedzibę wewnątrz wulkanu… inspiracji najnowszego projektu.
Za podstawę do jubilerskiego rygla posłużyła mi gotycka cegła z odciskami dłoni dawnych rzemieślników – jedna z licznych, które lata temu zainspirowały mnie do stworzenia linii obrączek z liniami papilarnymi zakochanych.
Rozgrzanie rygla pozwoliło zapobiec przedwczesnemu odpuszczeniu metalu w meteorytowej biżuterii jakiej dotąd nie było.
Chwila prawdy, oczyszczenie pozwoli sprawdzić czy na biżuterii z meteorytu nie pojawiły się zagrażające spękania.
A z ognia paleniska grecki patron rzemieślników przygląda się z uwagą nowemu projektowi wyjątkowego pierścienia.
Pierwszy proces powstania rzemieślniczej biżuterii przebiegł pomyślnie, czas na ujęcie materiału. Gesztelka i fajnkluba w ruch!
Ale zanim to nastąpi jeszcze chwila refleksji nad wężowato splecioną, damasceńską obrączką, przywodzącej na myśl pewną historię z Lublina… ale o tym wkrótce.
Nowe pomysły o biżuterii jakiej nie było skrzą się jak spadające gwiazdy, albo iskry w kowalskim palenisku. Celem jest by uchwycić je w locie nim znikną. Już niebawem w złotniczej kuźni ugościmy Rzymian z Lublina.
Pierwsza kontrola rozmiaru na zabytkowym jubilerskim przymiarze, od lat towarzyszącym mi w pracy. W dłonie mocno wgryzł się już węgiel drzewny i opiłki ze złotniczego stołu, wszystko by stworzyć artystyczną biżuterię jakiej dotąd nie było.
By stworzyć wyjątkową obrączkę której nie powstydziłby się sam Rzymski Wulkan potrzeba nietypowych narzędzi.
Otulona rozgrzanymi węglami w kowalskim palenisku, jak Feniks z popiołu rodzi się damasceńska biżuteria z meteorytu.
Rozogniony gwiezdny okruch wspomina czasy, gdy przecinał nocne niebo pozostawiając za sobą smugę. Czy jego marzenie właśnie się spełnia?
Przywieziony z okolic Rzeszowa, zabytkowy piecyk koza sprawdza się doskonale do przepalania węgla. W dobie jednorazowości stare narzędzia stają się niezwykle cenne przy tworzeniu biżuterii jakiej nie było i damasceńskich obrączek.
Jak Feniks z popiołu… czas na powolne odpuszczanie metalu. Biżuteria z meteorytu łączonego w damasceńskich splotach z żelazem dymarkowym potrzebuje powolnego stygnięcia.
Z popiołu i węgla zrodzony wyłania się damasceński, meteorytowy pierścień – Feniks. Coś czego dotąd nie było.
A to dopiero początek przygody… Zwieńczenie dzieła dopiero wychodzi na światło dzienne, a podobno lubi to światło kraść…
Pamiątkowy diament sprzed niemal 200 lat w oprawie wykonanej metodą wosku traconego, tą samą która pozwala na precyzyjne odwzorowanie linii papilarnych na obrączkach.
Już na tym etapie projekt biżuterii z meteorytu skuwanej na wzór stali damasceńskiej z żelazem dymarkowym przybierać zaczyna zamierzony kształt.
Metoda wosku traconego Pozwala na uzyskanie niezwykłego efektu spływającej, złotej lawy. Meteorytowa biżuteria wprost z kuźni Hefajstosa.
Wyjątkowy, stary brylant (ok. 1830/1850 – tak zwany Stary Amsterdam) oprawiony we wrocławskiej kuźnie, będzie cieszyć kolejne pokolenia.
Każda taka chwila, gdy nowy, meteorytowy pierścień wyłania się z popiołu upewnia mnie w przekonaniu o dobrze obranej drodze.
Kontrola jakości w wykonaniu Mawra, wieloletniego towarzysza złotniczej tułaczki przez kolejne pomysły.
Wnętrze jubilerskiej kuźni pozwala tworzyć wyjątkowe obrączki jakich nie było. Zawsze, pod czujnym okiem wiernego towarzysza, psa Mawra 😉
Jubilerska kuźnia we Wrocławiu, właśnie tu rodzi się biżuteria z meteorytów która wędruje w najdalsze zakątki świata. Zamówienia od Australii po Kraków, od Stanów Zjednoczonych po Gorzów Wielkopolski i wiele innych nietypowych miejsc…
Zabytkowy kowalski dwuróg z zakopiańskiej kuźni na Gładkiem, wyjątkowy prezent od górala Stanisława Gąsienicy Byrcyna, pozwala tworzyć obrączki jakich dotąd nie było.
By stworzyć wyjątkową obrączkę potrzeba niebanalnych narzędzi, wiele z nich otrzymałem w prezencie od ludzi rozumiejących szaleństwo pasji, część sam wykonałem, a kilka niesie w sobie tak ciekawe opowieści że niebawem się nimi podzielę…
Rozogniona szczapa w palenisku przypomina rozwijające się skrzydło Feniksa, mitycznego ptaka który stał się inspiracją do powstania obrączki innej niż wszystkie.
Iskry, jak rozbłyski na nocnym niebie zwiastujące spadek nieziemskiej materii… A może to Hefajstos strącony przez ojca?
Przygotowanie damasceńskiej, meteorytowo-dymarkowej obrączki, bazy pod nietypowy pierścień z brylantem.
Nietypowa, damasceńsko meteorytowa obrączka jako zaczyn do niepowtarzalnego projektu artystycznej biżuterii.
Oprawa brylantu w koronie króla kowali wykonana została metodą wosku traconego, tą samą którą w naszej pracowni wykorzystujemy do tworzenia obrączek z odciskiem linii papilarnych.
Jak Feniks z popiołu… We wrocławskiej, artystycznej kuźni właśnie rodzi się nowy, meteorytowy pierścień.
Każdy zawód ma swoje tajemnice, ”Alchemiczny” składnik wykorzystywany przez kowali już w starożytności pozwala połączyć złotą koronę z damasceńskim pierścieniem.
Zwinięty okruch gwiazdy wśród wiekowych narzędzi oczekuje na ”złodzieja światła” – tak niegdyś nazywano diamenty.
Sześcioramienna korona na sześciobocznej, zabytkowej babce kowalskiej. Czy i tym razem ta liczba okaże się szczęśliwa?
Ręcznie kuta na wzór stali damasceńskiej obrączka stanowi podstawę pod nietypowy pierścień z niemal karatowym brylantem.
By stworzyć wyjątkowe obrączki i inną biżuterię potrzeba niebanalnych narzędzi, przesiąkniętych historią, naznaczonych zębem czasu.
Na tym etapie, każdy niewłaściwy ruch doprowadzić może do tragedii, diamenty są wieczne, ale i… kruche.
Najnowsze dzieło z wrocławskiej artystycznej kuźni. Wyjątkowa biżuteria z meteorytem i niepowtarzalną historią.
Kolejny artefakt z kolekcji nietypowej, artystycznej biżuterii meteorytowej zrodzony w ogniu wrocławskiej kuźni.
Nurtujący pomysł został zrealizowany. W końcu, można zasnąć spokojnie (do czasu kolejnej, nie dającej spać iluminacji ;P ).
Meteorytowa biżuteria zwieńczona niemal karatowym kamieniem w oprawie wykonanej metodą wosku traconego.