Herb lazur

Tradycja i pamięć w wyjątkowym pierścieniu

Zawsze, gdy w próg naszej złotniczej kuźni przekracza osoba z pasją, wiem, że nadchodząca praca będzie przyjemnością. Realizacja czyjejś wizji jest wyzwaniem, które pobudza do działania i pozwala uwiecznić cząstkę czyjejś idei, a dzięki wyryciu jej w meteorytowym damaście z Galerii Derecki, przetrwa ona wieki.

          Dlatego tak cenię indywidualne zlecenia. Gdy odwiedził mnie klient z okolic Jasła, miłośnik historii, rozmowa szybko zeszła na wspólny temat fascynacji archeologią: wielkie grody, odkrycia archeologiczne, skarby, dawne technologie, rekonstrukcje historyczne… Tematy na tyle ciekawe, że zainspirowały do dalszego drążenia i fascynacji wyjątkowym miejscem, o którym wielu nie ma pojęcia, wzgórza skrywającego niesamowitą historię a dziś nazywanym „Karpacką Troją”. Dziś jednego z najważniejszych stanowisk archeologicznych nie tylko Polski, ale i Świata. Niegdysiejszy tygiel kulturowy, który może pozwolić na poznanie relacji między północą a południem Europy.

          W pewnym momencie temat zszedł na genealogię, i tu pojawiła się idea gościa Galerii, chciał przywrócić mit, legendę rodzinną… herb, którego próżno szukać w herbarzach – „Lazur”, sygnet z jego przedstawieniem miał stać się pamiątką, obrączką wykutą w teraźniejszości, spajającą przeszłość z przyszłością, być może, kiedyś, przywracającego zapomnianą historię.

Tysiącletnia historia widoczna jak na dłoni. Wały Królewskie/Karpacka Troja.
Fot. wikipedia.org

Karpacka Troja

Zapomnienie, które stało się zbawieniem.

Znajomy regionalista powiedział mi kiedyś, że „Zapomnienie i porzucenie może stać się bezcenne dla zabytku”. Nie rozumiałem jego słów, do czasu, gdy poznałem historię „Wałów Królewskich” w Trzcinicy koło Jasła w województwie podkarpackim. To niezwykłe miejsce o wielokulturowej historii jest ewenementem na skalę europejską, przy bogatej historią, która liczy ponad 4 tysiące lat niezwykłym, jest stan zachowania tego miejsca. Wiele stanowisk archeologicznych wymaga specjalistycznych badań, nowoczesnych technologii, by odkryć dawne założenia obronne i osadnicze. Mozolne badania archeologiczne małymi krokami odsłaniają zasłonę pomroki dziejów, czasem zmuszają do domyślania się przebiegu dawnych wałów zniszczonych przez późniejszą zabudowę i prace ziemne. W Trzcinicy wszystko widać jak na dłoni, a gdy wzniesiemy się trochę wzwyż, możemy odnieść wrażenie, że miejsce to opuszczone zostało 100, a nie 1000 lat temu…

Jednakże wpierw trochę kontekstu…

          Naturalne przeszkody: oceany, morza, góry, rzeki… przez tysiąclecia stanowiły granice oddzielającą cywilizacje, sprawiające, że ludzie oddaleni od siebie o kilkadziesiąt kilometrów (bariery górskie), a czasem, jedynie o kilkaset metrów (w przypadku rzek pozbawionych brodów) nie mogli nawiązać z sobą stałego kontaktu. Ludy, tworząc, przez długie odseparowanie, odmienny język, kulturę, sztukę czy religię stawały się względem siebie coraz bardziej obce.

          Pojedyncze przeprawy na rzekach czy szlaki górskie od zawsze były wyjątkowym miejscem spotkań, miejscem przenikania się odmiennych spojrzeń na rzeczywistość. Na południe od dzisiejszej Polski istniała jedna z takich granic – Łuk Karpacki. Góry odgradzały ludność mieszkającą na północy od południowej (Śródziemnomorskiej), pojedyncze szlaki były trudne do przejścia i tylko nieliczni odważali się na ich przebycie. Osady zakładane wzdłuż nich gościły kupców, awanturników, uciekinierów… Idealną mieszankę, by stać się ciekawym miejscem. Dopiero znaczne zawirowania dziejowe spowodowały, że takimi drogami udawały się większe grupy ludności.

          Cypel nad doliną rzeki Ropy znajdował się na wylocie jednego z dogodnych szlaków przez Karpaty, od tysiącleci był idealną lokalizacją na budowę osady: łatwy dostęp do wody, żyzne gleby oraz obronne ukształtowanie terenu (wynoszące plateau cypla na niemal 30 metrów ponad otaczający teren) sprawiały, że zapewniał schronienie i dogodne miejsce do życia.

          Naturalna bariera w postaci trzech stromych stoków została wykorzystana już około 4100 lat temu, gdy ludność pleszewska kultury mierzanowickiej założyła tu pierwszą osadę. Ulokowanie na szlaku ciągnącego się zza Karpaty wpłynęła na rozwój tego miejsca. Przełom nastąpił jednak około 3700 lat temu (1650 p.n.e.), kiedy to, w obszary te zaczęła napływać wysoko rozwinięta ludność kultury Otomani-Füzesabony, która najprawdopodobniej w sposób pokojowy zasymilowała się z okolicznymi mieszkańcami, świadczyć o tym może stopniowy wpływ na twórczość rzemieślniczą, bez gwałtownego przerwania dotychczasowej stylistyki wyrobów (w przypadku najazdów,  wcześniejsze wzornictwo zwykle ulega przerwaniu, wyparciu nowymi wyrobami). Miejscowe wyroby stopniowo przejmowały wzornictwo nowo przybyłej ludności, jednocześnie zachowując pewne rodzime cechy, z czasem jednak wyroby coraz bardziej upodabniały się do znalezisk zza linii Karpat, stając się niemal nie do odróżnienia, co przypuszczalnie świadczy o ciągłym kontakcie z południowymi ludami, wiele może wskazywać na istnienie tu wtedy istotnego ośrodka handlowego. W określeniu jego rangi pomóc mogą przyszłe badania archeologiczne.

          Czas ten wiąże się ze znacznym rozwojem grodu na cyplu, który został silnie ufortyfikowany i stał cię ośrodkiem wyrobów z brązu i złota (dotychczas spotykanych tu gównie w postaci importów). Było to wówczas ważne centrum łączące kulturę Morza Śródziemnego z ludami nadbałtyckimi. Zmieniała się architektura, sztuka i obyczaje, rozwijało się rolnictwo i hodowla. Z tego okresu archeolodzy odnajdują liczne artefakty w tym broń i biżuterię; bransolety, zawieszki i obrączki z brązu, pokryte lazurowo-malachitowym nalotem. Osada była wtedy jedną z największych na terenie słowiańszczyzny, będąc niewątpliwie istotnym centrum kulturotwórczym. Jak wiemy, kultura rozwija się najprężniej na pograniczach, miejscach, w których stykają się różne wpływy (wymieszanie idei, wierzeń, obyczajów, sztuki może prowadzić do powstania nowych, zaskakujących form. W stagnacji, równowadze, rzadko tworzą się nowe prądy, dopiero zetknięcie z czymś nowym, obcym zmusza do szybszego rozwoju i radykalnych zmian. Wynika to z fascynacji nowością, zmieszanej z przyzwyczajeniami, bądź ze strachu, że posiadany światopogląd jest mniej atrakcyjny od przybyłego).

          Około 3400 lat temu (1350 p.n.e.) nieznane, gwałtowne zdarzenie spowodowało zagładę grodu. Pożar, najazd, zaraza, a może zmiana przebiegu szlaków handlowych. Na to pytanie odpowiedzieć mogą tylko dalsze badania archeologiczne.

Karpacka Troja

Zapomnienie, które stało się zbawieniem.

Znajomy regionalista powiedział mi kiedyś, że „Zapomnienie i porzucenie może stać się bezcenne dla zabytku”. Nie rozumiałem jego słów, do czasu, gdy poznałem historię „Wałów Królewskich” w Trzcinicy koło Jasła w województwie podkarpackim. To niezwykłe miejsce o wielokulturowej historii jest ewenementem na skalę europejską, przy bogatej historią, która liczy ponad 4 tysiące lat niezwykłym, jest stan zachowania tego miejsca. Wiele stanowisk archeologicznych wymaga specjalistycznych badań, nowoczesnych technologii, by odkryć dawne założenia obronne i osadnicze. Mozolne badania archeologiczne małymi krokami odsłaniają zasłonę pomroki dziejów, czasem zmuszają do domyślania się przebiegu dawnych wałów zniszczonych przez późniejszą zabudowę i prace ziemne. W Trzcinicy wszystko widać jak na dłoni, a gdy wzniesiemy się trochę wzwyż, możemy odnieść wrażenie, że miejsce to opuszczone zostało 100, a nie 1000 lat temu…

Jednakże wpierw trochę kontekstu…

          Naturalne przeszkody: oceany, morza, góry, rzeki… przez tysiąclecia stanowiły granice oddzielającą cywilizacje, sprawiające, że ludzie oddaleni od siebie o kilkadziesiąt kilometrów (bariery górskie), a czasem, jedynie o kilkaset metrów (w przypadku rzek pozbawionych brodów) nie mogli nawiązać z sobą stałego kontaktu. Ludy, tworząc, przez długie odseparowanie, odmienny język, kulturę, sztukę czy religię stawały się względem siebie coraz bardziej obce.

          Pojedyncze przeprawy na rzekach czy szlaki górskie od zawsze były wyjątkowym miejscem spotkań, miejscem przenikania się odmiennych spojrzeń na rzeczywistość. Na południe od dzisiejszej Polski istniała jedna z takich granic – Łuk Karpacki. Góry odgradzały ludność mieszkającą na północy od południowej (Śródziemnomorskiej), pojedyncze szlaki były trudne do przejścia i tylko nieliczni odważali się na ich przebycie. Osady zakładane wzdłuż nich gościły kupców, awanturników, uciekinierów… Idealną mieszankę, by stać się ciekawym miejscem. Dopiero znaczne zawirowania dziejowe spowodowały, że takimi drogami udawały się większe grupy ludności.

          Cypel nad doliną rzeki Ropy znajdował się na wylocie jednego z dogodnych szlaków przez Karpaty, od tysiącleci był idealną lokalizacją na budowę osady: łatwy dostęp do wody, żyzne gleby oraz obronne ukształtowanie terenu (wynoszące plateau cypla na niemal 30 metrów ponad otaczający teren) sprawiały, że zapewniał schronienie i dogodne miejsce do życia.

          Naturalna bariera w postaci trzech stromych stoków została wykorzystana już około 4100 lat temu, gdy ludność pleszewska kultury mierzanowickiej założyła tu pierwszą osadę. Ulokowanie na szlaku ciągnącego się zza Karpaty wpłynęła na rozwój tego miejsca. Przełom nastąpił jednak około 3700 lat temu (1650 p.n.e.), kiedy to, w obszary te zaczęła napływać wysoko rozwinięta ludność kultury Otomani-Füzesabony, która najprawdopodobniej w sposób pokojowy zasymilowała się z okolicznymi mieszkańcami, świadczyć o tym może stopniowy wpływ na twórczość rzemieślniczą, bez gwałtownego przerwania dotychczasowej stylistyki wyrobów (w przypadku najazdów,  wcześniejsze wzornictwo zwykle ulega przerwaniu, wyparciu nowymi wyrobami). Miejscowe wyroby stopniowo przejmowały wzornictwo nowo przybyłej ludności, jednocześnie zachowując pewne rodzime cechy, z czasem jednak wyroby coraz bardziej upodabniały się do znalezisk zza linii Karpat, stając się niemal nie do odróżnienia, co przypuszczalnie świadczy o ciągłym kontakcie z południowymi ludami, wiele może wskazywać na istnienie tu wtedy istotnego ośrodka handlowego. W określeniu jego rangi pomóc mogą przyszłe badania archeologiczne.

          Czas ten wiąże się ze znacznym rozwojem grodu na cyplu, który został silnie ufortyfikowany i stał cię ośrodkiem wyrobów z brązu i złota (dotychczas spotykanych tu gównie w postaci importów). Było to wówczas ważne centrum łączące kulturę Morza Śródziemnego z ludami nadbałtyckimi. Zmieniała się architektura, sztuka i obyczaje, rozwijało się rolnictwo i hodowla. Z tego okresu archeolodzy odnajdują liczne artefakty w tym broń i biżuterię; bransolety, zawieszki i obrączki z brązu, pokryte lazurowo-malachitowym nalotem. Osada była wtedy jedną z największych na terenie słowiańszczyzny, będąc niewątpliwie istotnym centrum kulturotwórczym. Jak wiemy, kultura rozwija się najprężniej na pograniczach, miejscach, w których stykają się różne wpływy (wymieszanie idei, wierzeń, obyczajów, sztuki może prowadzić do powstania nowych, zaskakujących form. W stagnacji, równowadze, rzadko tworzą się nowe prądy, dopiero zetknięcie z czymś nowym, obcym zmusza do szybszego rozwoju i radykalnych zmian. Wynika to z fascynacji nowością, zmieszanej z przyzwyczajeniami, bądź ze strachu, że posiadany światopogląd jest mniej atrakcyjny od przybyłego).

          Około 3400 lat temu (1350 p.n.e.) nieznane, gwałtowne zdarzenie spowodowało zagładę grodu. Pożar, najazd, zaraza, a może zmiana przebiegu szlaków handlowych. Na to pytanie odpowiedzieć mogą tylko dalsze badania archeologiczne.