OBRĄCZKI Z METEORYTAMI
Jedni uznają go za dziwaka, inni za wybitnego artystę. Sławomir Derecki – jedyny w Polsce i jeden z niewielu w świecie oprawia w złoto meteoryty.
Wanda Dybalska
Przy Szewskiej rozkopana ulica. Trudno dojść do małej galerii. Za szybą nietypowa biżuteria: nieregularne obrączki z czarnymi kamieniami obudowane złotem. Obie przylegają do siebie bokiem jak na całe życie.
W gablotach i na ścianach meteorytowe skarby, wydaje się, jakby świat zatrzymał się we wszechświecie wiele milionów lat temu. Odrobina Marsa sprzed 200 mln lat znaleziona na Saharze w 1998 roku, obok fragmenty Księżyca. W pierścieniach oprawione meteoryty (…) Imilac znaleziony w 1822 roku na pustyni Atacama. Tatahouine zauważony w Tunezji (…)
Dość tego
Rzeczywiście, Sławek był dziwakiem. Zamiast na boisku albo lodowisku od dziecka przesiadywał w muzeach albo ruszał w góry ze studentami, żeby szukać minerałów. Rozczytywał się w geologii, astronomii, świecie antycznym. W zespole szkół była specjalizacja – jubilerstwo. Od razu zauważono, że ma zdolności manualne. Pewnie nie po rodzicach, tylko po ciotce, która zdawała do warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale wojna pokrzyżowała jej plany.
Po szkole praca w zakładzie jubilerskim, najpierw u szefa, potem na własnym. Lubił chodzić własnymi drogami, a tu ustalone i powielane wzory pierścionków, wisiorków, kolczyków, produkowane maszynowo jak ze sztancy. Wreszcie powiedział sobie: dość!
Odszedłem od tradycyjnego jubilerstwa – opowiada. – Zdałem sobie sprawę, że jubiler jest tylko technikiem do obsługi maszyn.
Blisko natury
Jego biżuteria miała być inna – pełna natury, wyobraźni, kosmosu. Fascynowały go przedmioty jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne. Zaczął szukać kamieni nieregularnych, m.in. meteorytów, wśród których każdy kamień jest inny, wymagający precyzyjnego rysunku i opracowania. To miało być indywidualne dzieło Dereckiego.
W gablotkach przybywało skamieniałości, bursztynów. Pierwszy pierścień z meteorytami powstał w latach 90.
Często pracował w domu, godzinami, dniami. Meteoryciarzy interesuje skład chemiczny, unikalność. On patrzy na kształty, formy, im bardziej nieregularne, tym bardziej fascynujące. Swoją kolekcję tworzył pod kątem jubilerskim, ale i ekspozycyjnym.
Tłumaczy: – Dzisiejsze jubilerstwo polega na tym, że kamień jest obrobiony przez komputer, jubiler oprawia go maszyną. Ja staram się nie kalać formy natury, to dla mnie wyzwanie twórcze, nie szlifuję surowego materiału, a jedynie go oprawiam.
Trudno zobaczyć urodę w kamieniu i żelazie, nie są piękne jak błyszczący diament czy złoto.
– wystarczająco długo meteoryt błyszczał na sklepieniu nieba, mocniej niż niejeden diament – tłumaczy artysta.
Z planetoidy Westa
(…) Z Francji, Niemiec, Paryża płynęły zaproszenia na wystawy. Można tu sprzedać biżuterię, wymienić na meteoryty gromadzone przez kolekcjonerów albo znalezione przez poszukiwaczy. Dzisiaj są bardzo cenne – gram kosztuje od 10 do kilkunastu tysięcy euro.
Wśród klientów do Dereckiego przychodzą ludzie znani i sławni artyści i piosenkarze, tylko czasem proszą, by nie podawać nazwiska. Szukają biżuterii wyjątkowej. Lubią meteoryty z planetoidy Westa, którą w starożytności uznawano za opiekunkę ogniska domowego.
Mistrz zadziwia klientów nowymi projektami. Biżuteria z meteorytami zbadanymi przez naukowców dostaje specjalny certyfikat, co daje gwarancję, że to nie wymysły artysty-dziwaka. Wybierają obrączki z liniami papilarnymi pani i pana, bo w małżeństwie trzeba się dopasować. Wyobraźnię podpowiedział artyście świat antyczny.- Kiedyś na fragmentach skorup zobaczyłem linie papilarne dawnych rzemieślników – opowiada. – Zafascynował mnie odcisk sprzed 2 tys. lat, ich prochów już nie było, a ślad pozostał.
Ludzie zaglądają do małej galeryjki, ale nie chcą sztancy, wisiorka ze znakiem zodiaku. Niemcy wolą bursztyny, inni skamieniałości albo meteoryty. Derecki spełnia każde marzenie o przedmiotach rzadkich i unikatowych, jedne kosztują trzysta złotych, inne trzy tysiące albo znacznie więcej.
Adrenalina w Afryce
W pracowni Dereckiego, na półkach książki o meteorytach, geologii, astronomii, które ciągle studiuje albo zabiera na poszukiwania. Długo nikt nie wierzył w meteoryty. W czasach Kolumba „ kamień diabła”, który spadł z nieba, został zakuty łańcuchami i zamknięty w więzieniu ( dzisiaj jego fragment jest w Muzeum Mineralogicznym we Wrocławiu). Krążyły opowieści o niezwykłych historiach: że kamienny grad leciał na pola, dachy, samochody, nie tylko na Ziemię, ale i na inne planety Układu Słonecznego, wybijając potężne kratery. Do atmosfery Ziemi rocznie spadają tysiące ton materii kosmicznej, ale znalezionych okazów wciąż jest niewiele – w światowych muzeach około trzech tysięcy. Głównie dlatego, że niewielu potrafi je odróżnić od zwykłej skały. Poszukiwacze, kolekcjonerzy często sięgają do nauki, która wciąż odkrywa tajemnice. Wiemy już, że meteoryty pochodzą z pasa planetoid, które krążą wokół Słońca między Marsem a Jowiszem.
Derecki właśnie wrócił z Azji. Zabrał do samochodu całą rodzinę i sprzęt na poszukiwania meteorytów: młotek, łopaty, detektor na meteoryty, który reaguje na żelazo. Jak się to robi? Oczy wbite w ziemię, dziesiątki kilometrów wędrówki, na dźwięk meteorytów skacze gorączka i adrenalina, jakby człowiek wylądował w kosmosie. Jesienią znów wyrusza do północnej Afryki z przyjaciółmi. W wielkiej tajemnicy ukrywają miejsca, gdzie zauważą błysk w niebie. Niektórzy potrafią obliczyć kierunek lotu i kąt, pod którym spada meteoryt w wielkiej przestrzeni.
Dla dobra nauki
Czy to nie dziwne? Na wystawach sprzedaje biżuterię albo wymienia ją na meteoryty czasem za ogromne pieniądze. Gdy zobaczył, że przyjaciel z Francji znalazł dwudziesty meteoryt marsjański na Saharze (większość znaleziono na Antarktydzie), nie dał mu spokoju (…) i przekonał do sprzedaży. Połowę oddał do wrocławskiego Muzeum Geologicznego, bo takie ma zasady – przebadane meteoryty zostają w jego pracowni, unikatowe trafiają do placówek naukowych. Meteoryt z Księżyca oddał do muzeum w Łodzi.
Coraz częściej piszą o nim media. Przypadkiem kupił bursztyn u zbieracza. Dziwną muchę w bursztynie przekazał do PAN, żeby ją zbadać. Okazało się, że to rzadki owad żyjący 40 mln lat temu. Dostał nazwę Tabanidae Derecki. Nie poszedł na sprzedaż, ale do Muzeum Ziemi w Warszawie, dla dobra nauki.
Meteorytowe serduszko (2,5 cm. kilkanaście gramów) sprzed 4,5 mln lat, oprawione w złoto, podarował Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, trafiło na licytację. Mocno targował się o serduszkowy meteoryt z właścicielem Iwanem Koutyrievem. Meteoryt spadł w 1947 roku w rosyjskiej tajdze. Podobno strach był wielki, bo huknął jak bomba.
Galeria marzenie
Zbieracze meteorytów czasem dorabiają się fortuny. Dla mnie pieniądz to nie wszystko. Dobra doczesne traktuję z przymrużeniem oka. Naszą Ziemię może mieć w dłoni każdy, fragmenty gwiazd są tylko dla wybranych – powtarza motto dziwny jubiler.
Niektórzy myślą, że meteoryty mają dobrą energię. Starożytni wierzyli w moc kamieni i żelaza, które spadły z nieba. Nazywali je darami od bogów, miały sprzyjać zwycięzcom.
(…) Każdy wierzy, w co chce. Ja marzę tylko o jednym – mieć swoją galerię w starych wrocławskich murach, blisko Rynku.
SŁAWOMIR DERECKI
Jest członkiem Założycielem Polskiego Towarzystwa Meteorytowego, jedynym we Wrocławiu i jednym z nielicznych w świecie, który oprawia złotem meteoryty. Towarzystwo powstało w 2002 roku, zajmuje się popularyzacją wiedzy o meteorytach i astronomii. Skupia kolekcjonerów, miłośników i badaczy meteorytów.
Dzisiaj należy do niego ponad 80 osób z kraju i zagranicy.