GDY Z NIEBA SPADA DESZCZ METEORYTÓW, SŁAWOMIR DERECKI RUSZA NA POSZUKIWANIA

Ponad 40 stopni Celsjusza i żadnego drzewa na horyzoncie. Pustynia na granicy z Syrią. Każdy ma w ręku pincetę, którą wyławia z piasku kamyczki.
– Tak wyglądają poszukiwania meteorytów – mówi z uśmiechem Sławomir Derecki, złotnik

Najczęściej pan Sławomir szuka meteorytów w ziemi. Uzbrojony w detektor uważnie bada teren w różnych zakątkach Europy. Zafascynowany orientem, najchętniej wyjeżdża na poszukiwania do Turcji.
– Na początku zawsze zaprzyjaźniam się z mieszkańcami regionu. Gdy ja piję z mężczyznami herbatę, moja żona piecze z ich kobietami placki. To zapewnia przyjaźń mieszkańców i przychylność żandarmerii – mówi.
Mimo starań na swoim koncie ma na razie tylko jeden meteoryt. Trzeba dużo szczęścia, czasem wiedzy, żeby znaleźć te nieziemskie kamyki – uważa Sławomir Derecki.

Wisiorek dla żony

Jego fascynacja meteorytami zaczęła się od minerałów.
– Miałem 14 lat, gdy przesiadywałem godzinami w muzeum przy instytucie geologii  – wspomina pan Sławek.
W muzeum zwrócili na niego uwagę studenci.
– Zaproponowali moim rodzicom, że będą mnie zabierać na wyjazdy w góry. Bardzo mnie interesowały skały, ale zawodowo związałem się ze złotnictwem – mówi Derecki
Po kilku latach pracy w tej branży przerzucił się na meteoryty.
– Nie mogłem się oprzeć ich nieujarzmionym formom. To wspaniałe móc zrobić z kawałka gwiazdy wisiorek dla żony – tłumaczy.
Zanim przystąpi do pracy, zawsze starannie ogląda okaz, który trafił do jego kolekcji.
– To sam meteoryt wymusza na mnie decyzje, co z niego zrobię. O wszystkim decyduje jego kształt i kolor – mówi złotnik.
Po obejrzeniu nieziemskiego kamienia pod światło, pan Sławek decyduje, czy będzie on wisiorkiem, czy kolczykiem. Specjalnymi narzędziami złotnik poddaje meteoryt drobnej korekcie, po czym oprawia kamień w złoto.
Pan Sławek co roku spotyka się z innymi kolekcjonerami meteorytów we Francji. Razem biorą udział w konferencji w Ensisheim.
– To dla nas kultowe miejsce. W tym mieście  500 lat temu spadł ogromny meteoryt. Było to
w przeddzień uroczystości św. Marcina, więc ludzie nie dopatrzyli się ingerencji diabła i zdarzenie zapisali w kościelnych księgach – wyjaśnia Derecki.
Meteoryty znajdowane są tak rzadko, że każdy z nich ma imię. Najczęściej zapożycza się je od nazwy pobliskiego miasteczka.

Teraz czeka na kolczyki

Bywa z tym kłopot na pustyni. Meteoryt z Marsa, Louis Michel, dostał imię od nazwy osady, ale leżała ona bardzo daleko od miejsca znalezienia kamienia – mówi pan Sławek. On sam kupuje meteoryty, z których robi biżuterię.
– Moi koledzy przepadają na kilka miesięcy, szukając tych nieziemskich okazów, a potem przepraszają swoje żony moimi wyrobami – śmieje się złotnik.
On sam nie ma takich problemów, ale jego żona również ma wiele unikatowej biżuterii. – Mam już kilka wisiorków i bransoletkę, ale ciągle czekam na obiecane kolczyki – mówi M.D.

METEORYTY

To skalne okruchy materii międzyplanetarnej, którym udało się przedrzeć przez gęste warstwy atmosfery Ziemi i dotrzeć do jej powierzchni. Większość z nich,  rozgrzana w wyniku tarcia, stapia się, tworząc zjawisko meteoru ( potocznie mówi się wtedy o spadającej gwieździe), a tylko niewielka część dociera do powierzchni Ziemi w postaci meteorytu. Ich prędkość spadania wynosi zwykle od  50 do 70 km/h. Szacuje się, że na obszar Polski spada co roku około 180 meteorytów o łącznej wadze około 100 kg.

KATARZYNA WÓJTOWICZ

SŁAWOMIR DERECKI – jest założycielem Polskiego Towarzystwa Meteorytowego z siedzibą na Wydziale Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. Za oryginalność i wzornictwo swoich wyrobów był wielokrotnie nagradzany. Podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przekazał Jerzemu Owsiakowi meteoryt naturalnie ukształtowany w serduszko.
Kwestie merytoryczne związane z meteorytami konsultuje z Dominique Padirac, wykładowcą na uniwersytecie w Lyon.